W numerze 70 (z grudnia 1992 roku) czasopisma MESSENGER wydawanego przez ESO ukazało się poniższe wspomnienie o Janie Hendriku Oorcie, autorstwa H. van der Laan'a, wówczas Dyrektora Generalnego ESO

(tłumaczenie PAD)

PATRZĄC PRZED SIEBIE ZE ZDUMIENIEM

H. van der Laan

Człowiek, którego uważam za największego astronoma tego wieku, skończył życie 5 listopada 1992; życie długie, bogate, pełne żmudnej pracy i zdumiewających wyników.

Jan Hendrik Oort
Jan Hendrik Oort (1900-1992)

Bez Jana Oorta ESO nie powstałoby wtedy gdy powstało, zapewne bez niego nie powstałoby nigdy. Narodziny naszej organizacji nie były jednak jedynym jego osiągnięciem za które wspominamy go z wdzięcznością. Jego życie jest inspiracją niemającą sobie równej w naszej nauce, epokową wyprawą naszych czasów.

W obserwatorium w Leiden ( de Sterrewacht de Leiden ), które było bazą Oorta dla większości jego prac naukowych, przygotowano staranną kompilację jego pism, włączając w to luźne notatki i listy. Została ona niedawno opublikowana a archiwum źródłowe jest udostępniane w bibliotece uniwersytetu w Leiden dla badań historycznych. W 1980 roku koledzy i przyjaciele napisali książkę, "Libre amicorum", o nim i dla niego. Zatytułowali ją OORT i WSZECHŚWIAT. Krótko potem Oort sam napisał jedną ze swoich nielicznych prac autobiograficznych w serii "Moje życie jako astronoma", opublikowanej w Annual Reviews of Astronomy and Astrophysics w roku 1981. Fascynująca biografia czeka na napisanie.

Profesor Oort potrafił w jakiś niepowtarzalny sposób łączyć nauczanie i pracę naukową na uniwersytecie, z planowaniem i działaniami rozwojowymi oraz wielką aktywnością organizatorską tak na polu krajowym jak i międzynarodowym. Jego badania obejmują siedemdziesiąt lat, od pierwszej pracy opublikowanej w 1922 a zatytułowanej " O pewnych osobliwościach ruchu gwiazd o wielkich prędkościach" po ostatnią, opublikowaną w czasopiśmie Mercury, marzec/kwiecień 1992, zatytułowaną "Badania jąder galaktyk ( w tym naszej Galaktyki) ". Oort zwykle pracował nad wielkimi tematami, którym poświęcał całe lata czy nawet dziesięciolecia. Wnosił do nich wiele oryginalnych pomysłów, które często stawały się poważnymi standardami w naszej nauce a czasami powszechnie przyjmowanym poglądem na naturę rzeczy. Z wcześniejszych prac pamiętam jego klasyczną pracę, napisaną wraz z Walravenem na temat Mgławicy Krab w 1956 roku. Wśród późniejszych z pewnością należy wymienić jego prace o rotacji Galaktyki i o pochodzeniu komet. Często wyprzedzał swój czas o dziesięciolecia na przykład wykładając o ciemnej materii w 1926 roku...

Oort nie może być nazwany astronomem obserwatorem ale też nie możemy nazwać go astronomem teoretykiem. Byłby bardziej krytyczny względem zręcznych teorii niż wobec najbardziej niepewnych obserwacji ( przynajmniej jeśli te ostatnie potwierdzały jego intuicyjne oczekiwania ). Jego teoretyczne prace były kierowane i skierowane na fakty obserwacyjne, na empiryczne dowody, na zjawiska, na które miał nienasycony apetyt. Był astronomem interpretującym w pełnym znaczeniu tego słowa, zawsze gotowym dostrzec nowe zjawiska na mapach i wśród innych zbiorów danych, w których nawet ci co je starannie przygotowali nie mogą ich dostrzec nawet gdy on je wskazuje. Jedną z przyczyn jego niezwykłej aktywności w kontaktach z wielką liczbą i różnorodnością astronomów, w dyskusjach, w korespondencji i rozmowach było jego wszechogarniające zainteresowanie danymi astronomicznymi, jego zaraźliwy entuzjazm dla nowych odkryć obserwacyjnych i jego niecierpliwość w oczekiwaniu na nowe instrumenty. Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałem, on chwalił NTT za zdjęcia centrum galaktyki, do których odwoływał się w swoim ostatnim artykule, i prosił o raport z postępów w pracach nad VLT, po którym, a zwłaszcza po interferometrze, spodziewał się sensacyjnych wyników.

W Holandii Oort był siłą sprawczą i duchem przewodnim grupy ludzi, która od prostych początków w Kootvijk z anteną z Wurzburga, poprzez Dwingeloo Teleskope aż po wysublimowaną technikę Syntezowego Radioteleskopu w Westerbork doprowadziła radioastronomię do jej niekwestionowanej obserwacyjnej dojrzałości w trzydzieści lat niedoścignionego rozwoju. Podczas gdy wszędzie inżynierowie radiowcy i fizycy jako pierwsi uruchamiali radioteleskopy w Holandii to astronom od początku decydował o programie obserwacji, o technicznych priorytetach i o kształcie następnych teleskopów. W skutek tego holenderska szkoła astronomiczna jako pierwsza zapewne stała się bardziej zorientowana na problem astronomiczny niż na możliwości techniczne. Pracując nad takim problemem, stosowano każdą dostępną technikę, w każdej długości fali i tak długo, aż osiągnięto konkretny, obserwacyjny wkład do problemu. Takie właśnie podejście uczyniło z Oorta głównego inicjatora rozwoju badań kosmicznych w Holandii.

Oort duchem i czynem był obywatelem Świata. Wspomagany biegłą znajomością czterech języków czynnie popierał międzynarodową współpracę i wymianę oraz upowszechnianie wyników obserwacji i badań. Było jego przeznaczeniem a szczęśliwym losem dla społeczności astronomów, że został Sekretarzem Generalnym IAU w 1938 roku. Piastował on ten urząd przez 10 lat i przeprowadził on tę organizację przez te okropne lata w przekonaniu, że astronomia oprze się ideologiom jako cenny dorobek ludzkości. W odróżnieniu od ESO nie jest mi znany żaden pisany dokument opisujący historię IAU.

Byłoby wielce interesujące odszukać w archiwach IAU dokumenty z tamtej dekady.

Adriaan Blaauw napisał książkę o początkach historii ESO. Zawarty w niej indeks nazwisk zawiera wyjątkowo długą listę numerów stron, na których wymienione jest nazwisko Oorta. Bardziej jednak niż ilość liczy się jakość wkładu Oorta w powstanie ESO. Idea stworzenia takiego obserwatorium, poczęta w Leiden w 1953 roku podczas dyskusji Oorta z Walterem Baade musiała czekać dziesięć lat na wydanie pierwszych owoców. Uwieńczyło ten okres uroczyste podpisanie umowy o powołaniu ESO, w Paryżu, 5 października 1962. Przez te dziesięć lat idea ta była poddana wielu zagrożeniom i tylko dzięki uporowi i lingwistycznie wspomaganej dyplomacji udało się Oortowi ją uratować. W dużej mierze właśnie dzięki niemu astronomia europejska ma w tej chwili przed sobą takie otwarte perspektywy czego ciągłym dowodem jest ten kwartalnik.

Podsumowując działalność naukową Oorta i rozmiar jego dorobku jesteśmy zaskoczeni kreatywnością, jaką wykazywał przez całe życie. Śledzenie jego dokonań organizacyjnych może być zajmujące. Wprost zadziwia, że jeden człowiek podjął tyle cennych i ważnych inicjatyw i większość z nich doprowadził do owocnej dojrzałości. Wymagało to niezwykłej pracowitości i nieograniczonego zaangażowania. Można by przypuszczać, że takie życie "pracoholika" odsuwa na bok rodzinę i przyjaciół. Nie jest to prawdą w tym przypadku. Jego życie rodzinne było bogate, jak to potwierdzali syn i wnuczka. Mieke i Jan przyjmowali serdecznie niezliczonych, herbacianych i kolacyjnych gości.

Tak czy inaczej to astronomia zdominowała jego życie, szczególnie najnowsze i dopiero nadchodzące osiągnięcia i wyniki. Zwrot zawarty w tytule tego wspomnienia jest tytułem jaki Oort nadałby swojej nienapisanej autobiografii. Zawsze był zafascynowany najnowszymi wynikami z teleskopów, żył w oczekiwaniu na nowe dane, wyglądał nowych perspektyw w rejonach, które zamierzał spenetrować. Umarł " z głową pełną pytań", jak to określił jeden z popularnych holenderskich tygodników.

Rodzina Oorta, w nekrologu podpisanym przez żonę, syna, wnuczkę i prawnuczkę, zacytowała fragment z tekstu Loren Eiseley pt. Immense Journey (Ogrom podróży) tak dobrze opisujący jego życie, że zacytuję go tu w całości:

"Down how many roads among the stars must man propel himself in search of the final secret! The journey is difficoult, immense, at times impossible, yet that will not deter some of us from at tempting it...; we will travel as far as we can, but we cannot in one lifetime see all that we would like to see or learn all that we hunger to know." (*)

Było naszym przywilejem znać Jana Hendrika Oorta, uczyć się od niego wspólnie, daleko podróżując. Jest naszym przywilejem również kontynuować tę podróż.


(*) co można przetłumaczyć tak:

"Ile ścieżek pośród gwiazd musi przebyć człowiek w poszukiwaniu ostatniej zagadki! Podróż jest niebezpieczna, przytłaczająca, czasem niemożliwa, jednak to nie zniechęca niektórych z nas do podejmowania jej...; Dojdziemy tam gdzie będziemy w stanie dojść lecz nie jesteśmy w stanie w ciągu jednego życia zobaczyć wszystkiego co chcielibyśmy zobaczyć i poznać wszystkiego co pragnęliśmy poznać."

Edytuj