Autorem poniższego tekstu i zdjęć jest dr Piotr A. Dybczyński z Instytutu Obserwatorium Astronomiczne UAM w Poznaniu.
29 grudnia 2008 pisałem:
30 grudnia 2008, tuż po zachodzie Słońca na niebie powinny pięknie prezentować się: błyszcząca Wenus, cienki sierp Księżyca i nisko nad horyzontem Jowisz a pod nim słabszy Merkury.
Rysunek jest zrzutem kawałka ekranu z doskonałego, darmowego programu Stellarium.
Dzień później, w Sylwestra, mniej więcej o tej samej porze, Księżyc będzie przy Wenus a Merkury nieco bliżej Jowisza, u dołu po jego lewej stronie (na godzinie 8).
Oczywiście konfigurując program Stellarium jako miejsce obserwacji podałem Poznań, ale z całej Polski wyglądać to będzie nieomal identycznie, minimalnie różne będą jedynie pozycje Księżyca no i moment czasu (im dalej na wschód tym o kolejne minuty wcześniej).
I udało się !!!
Pierwszą próbę podjąłem 30 grudnia, z okna na 4 piętrze na Grunwaldzie. Widok był mniej więcej taki:
Po kliknięciu na obrazek można zobaczyć fotografię w pełnej rozdzielczości (uwaga, wszystkie obrazki dużej rozdzielczości to spore pliki!). Gołym okiem (na zdjęciu i wtedy na niebie) widać pięknie Wenus i sierp Księżyca i... nic ponadto. Niestety przy horyzoncie były wysokie chmury oświetlane jeszcze przez Słońce. Zrobiłem jeszcze kilka zdjęć (swoją starą, prościutką cyfrówką) na pamiątkę i zakończyłem obserwacje.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy przeglądając fotki znalazłem na nich Jowisza, którego w żaden sposób nie mogłem dojrzeć na niebie. Widać go na obrazku poniżej (u góry skrawek Księżyca, obok ślad samolotu):
W Sylwestra pełen sukces !!
Zapowiadano lepszą pogodę na wieczór, więc uzbrojony dodatkowo w lornetkę (taką zwykłą, pryzmatyczną 10x50) stanąłem na zaprzyjaźnionym balkonie na dziesiątym piętrze na Unii Lubelskiej o godzinie 16:00. Zgodnie z oczekiwaniem Księżyc był teraz koło Wenus tworząc spektakularną parę, ja jednak wypatrywałem Jowisza. Gołym okiem wyglądało to tak:
Z pomocą lornetki już po chwili odnalazłem Jowisza, jest nawet na pokazanym wyżej zdjęciu! Proszę:
Już po chwili odnajdywałem Jowisza bez trudu gołym okiem.
A co z Merkurym? Tak na prawdę to na niego polowałem, nigdy jeszcze nie obserwowałem go gołym okiem w mieście! Po kilku następnych minutach zobaczyłem go w lornetce, a po chwili GOŁYM OKIEM !!!. Był widoczny tylko kilka minut! Bez większej nadziei zrobiłem kilka zdjęć tego obszaru wykorzystując pełen zoom optyczny. Jakież było moje zdziwienie, gdy po wgraniu zdjęć do komputera znalazłem na nich Merkurego:
Ale słowo daję: przez kilka minut Merkurego było widać gołym okiem! Czyli warto było spróbować!
Tak czasami bawi się zawodowy astronom w Sylwestra .
Jeśli kogoś zachęciłem do polowania na Merkurego, to jeszcze przez kilka dni będzie okazja do takich obserwacji, Merkury jest mniej więcej w maksimum blasku i maksimum odległości od Słońca (dzięki czemu go widać) jeszcze 3 - 4 dni.
Następna okazja na wieczorne obserwacje Merkurego na przełomie kwietnia i maja, lub nad ranem, przed wschodem Słońca około 5 października.
Na koniec drobna uwaga dla tych, którzy dadzą się namówić na takie "polowanie": tego rodzaju działalność bywa zaraźliwa i niebezpieczna!
To pierwsze jest oczywiście przyjemne. Jeśli ktoś widząc nasze usiłowanie zobaczenia czegoś pyta na co patrzymy i sam zaczyna "polować" to wspaniale. Przecież właśnie po to piszę takie teksty by zachęcić do amatorskich obserwacji astronomicznych.
To drugie - to już różnie. Pan wygoniony z papierosem na mróz na balkon na tym samym, dziesiątym piętrze patrzył na mnie z niedwuznaczną mieszaniną dezaprobaty i wrogości.
Był na tyle daleko, że musiałbym krzyczeć na pół osiedla, co robię przez niemal godzinę z lornetką i aparatem w mroźny wieczór na balkonie, patrząc mniej więcej w kierunku sąsiedniego wieżowca. Dałem sobie spokój z wyjaśnieniami, ale chyba dobrze, że nie spotkałem go potem na klatce schodowej. Możliwe jednak, że był niezadowolony tylko dlatego, że nie może zapalić papierosa spokojnie w domu, tylko na mróz go wyganiają .